W ramach zwalczania ogólnego podirytowania wybrałam się wczoraj na Meridę Waleczną. O wyborze filmu zadecydowała potrzeba czegoś miłego i z happy endem oraz bujna grzywa głównej bohaterki.
Chciałam napisać recenzję, ale jak zwykle ludzie w Internecie zrobili to już wcześniej i lepiej niż ja bym to zrobiła.
Pozwolę sobie zatem zacytować blog jeansandtee.blox.pl/:
„Brave otwartym tekstem mówi o tym, że młoda dziewczyna powinna wejść w związek z osobą, którą wybierze, na swoich warunkach i wtedy, kiedy ona sama będzie na to gotowa, a nie kiedy będzie to od niej oczekiwane. (I w filmie jest to niejako wątek poboczny wobec ponownego zbliżenia i wzajemnego zrozumienia matki i córki – i związanych z nimi kwestii odpowiedzialności, dojrzałości, zdolności do kompromisu i szukania porozumienia.) Jeśli o mnie chodzi, to fantastyczny komunikat dla oglądających dziewczynek. I dla chłopców.
Merida nie dojrzała do seksualnej/romantycznej relacji i film jej seksualnością się nie zajmuje. Natomiast tak mocna obecność w recenzjach rozważań o seksualności i rolach płciowych ujawnia, jak wciąż, hm, problematyczne są to kwestie i jak bardzo nie potrafimy (my, kultura, nowoczesne zachodnie społeczeństwo) patrzeć na dziewczyny i kobiety inaczej, niż przez pryzmat ich tradycyjnej „biologicznej” roli w społeczeństwie.
Bo jeśli to, że bohaterka nie przystaje na wtłoczenie jej w ciasne ramy matczynych oczekiwań, a jej hobby są łucznictwo i jazda konna, a nie tkactwo i plecenie wianków (innymi słowy, chce być niezależna, wiecie, niezależność, ta cecha, którą tak cenimy u męskich bohaterów, nic a nic nie podejrzewając ich przy tym o pociąg do innych mężczyzn), to, że nie jest „tradycyjnie” dziewczęca, skłania kogokolwiek do rozważań, czy przypadkiem nie jest „inna” - homoseksualna, to jest to obraźliwe dla kobiet niezależnie od ich orientacji seksualnej.
Żeby jeszcze przemycić parę słów o filmie i o tym, dlaczego warto go zobaczyć. I animacja, i tła, i ścieżka dźwiękowa (chociaż napisane specjalnie do filmu piosenki niczym się specjalnie nie wyróżniają, ot, ładne są, najlepsza chyba ta Mumford and Sons z Birdy), cała ta bardziej techniczna strona jest pierwsza klasa, ale przyjemność oglądania najbardziej podnosi aktorstwo i rewelacyjnie dobrane głosy obu głównych bohaterek. Meridę gra zadziorna Kelly MacDonald, którą uwielbiam w każdej roli od czasów Trainspotting (poważnie, gdyby nie ona, to takiego The Decoy Bride nie obejrzałabym do końca, ugh, jaki to był słaby film), a królową nienaganna Emma Thompson (która jako jedyna z całej obsady nie mówi ze szkockim akcentem, co ma ciekawe implikacje dla postaci, jeśli ktoś zechce się nad tym pozastanawiać). Nie wiem, jak wyszedł polski dubbing, ale raczej nie liczyłabym na to, że dorówna wersji oryginalnej. (<- tu się zgadzam, polski dubbing mało imponował i mam zamiar film obejrzeć jeszcze raz, w oryginalnej wersji językowej. Ingebjorga)
Jeśli kiedyś będę miała dziecko albo jakiś nieodpowiedzialny/zdesperowany dorosły pozostawi pociechę pod moją opieką (a ja nie zdążę uciec/wyłgać się, ewentualnie uznam tę akurat pociechę za urocze stworzenie, co też mi się zdarza), to Brave będzie filmem, który chętnie mu/jej pokażę i który sama z przyjemnością ponownie obejrzę. I dla postaci, i dla przygody, i dla humoru, i dla przesłania.”
Całość recenzji: jeansandtee.blox.pl/(…)Dawno-temu-w-Szkocji-i-obecn…
Chciałam napisać recenzję, ale jak zwykle ludzie w Internecie zrobili to już wcześniej i lepiej niż ja bym to zrobiła.
Pozwolę sobie zatem zacytować blog jeansandtee.blox.pl/:
„Brave otwartym tekstem mówi o tym, że młoda dziewczyna powinna wejść w związek z osobą, którą wybierze, na swoich warunkach i wtedy, kiedy ona sama będzie na to gotowa, a nie kiedy będzie to od niej oczekiwane. (I w filmie jest to niejako wątek poboczny wobec ponownego zbliżenia i wzajemnego zrozumienia matki i córki – i związanych z nimi kwestii odpowiedzialności, dojrzałości, zdolności do kompromisu i szukania porozumienia.) Jeśli o mnie chodzi, to fantastyczny komunikat dla oglądających dziewczynek. I dla chłopców.
Merida nie dojrzała do seksualnej/romantycznej relacji i film jej seksualnością się nie zajmuje. Natomiast tak mocna obecność w recenzjach rozważań o seksualności i rolach płciowych ujawnia, jak wciąż, hm, problematyczne są to kwestie i jak bardzo nie potrafimy (my, kultura, nowoczesne zachodnie społeczeństwo) patrzeć na dziewczyny i kobiety inaczej, niż przez pryzmat ich tradycyjnej „biologicznej” roli w społeczeństwie.
Bo jeśli to, że bohaterka nie przystaje na wtłoczenie jej w ciasne ramy matczynych oczekiwań, a jej hobby są łucznictwo i jazda konna, a nie tkactwo i plecenie wianków (innymi słowy, chce być niezależna, wiecie, niezależność, ta cecha, którą tak cenimy u męskich bohaterów, nic a nic nie podejrzewając ich przy tym o pociąg do innych mężczyzn), to, że nie jest „tradycyjnie” dziewczęca, skłania kogokolwiek do rozważań, czy przypadkiem nie jest „inna” - homoseksualna, to jest to obraźliwe dla kobiet niezależnie od ich orientacji seksualnej.
Żeby jeszcze przemycić parę słów o filmie i o tym, dlaczego warto go zobaczyć. I animacja, i tła, i ścieżka dźwiękowa (chociaż napisane specjalnie do filmu piosenki niczym się specjalnie nie wyróżniają, ot, ładne są, najlepsza chyba ta Mumford and Sons z Birdy), cała ta bardziej techniczna strona jest pierwsza klasa, ale przyjemność oglądania najbardziej podnosi aktorstwo i rewelacyjnie dobrane głosy obu głównych bohaterek. Meridę gra zadziorna Kelly MacDonald, którą uwielbiam w każdej roli od czasów Trainspotting (poważnie, gdyby nie ona, to takiego The Decoy Bride nie obejrzałabym do końca, ugh, jaki to był słaby film), a królową nienaganna Emma Thompson (która jako jedyna z całej obsady nie mówi ze szkockim akcentem, co ma ciekawe implikacje dla postaci, jeśli ktoś zechce się nad tym pozastanawiać). Nie wiem, jak wyszedł polski dubbing, ale raczej nie liczyłabym na to, że dorówna wersji oryginalnej. (<- tu się zgadzam, polski dubbing mało imponował i mam zamiar film obejrzeć jeszcze raz, w oryginalnej wersji językowej. Ingebjorga)
Jeśli kiedyś będę miała dziecko albo jakiś nieodpowiedzialny/zdesperowany dorosły pozostawi pociechę pod moją opieką (a ja nie zdążę uciec/wyłgać się, ewentualnie uznam tę akurat pociechę za urocze stworzenie, co też mi się zdarza), to Brave będzie filmem, który chętnie mu/jej pokażę i który sama z przyjemnością ponownie obejrzę. I dla postaci, i dla przygody, i dla humoru, i dla przesłania.”
Całość recenzji: jeansandtee.blox.pl/(…)Dawno-temu-w-Szkocji-i-obecn…